Nasze dalsze oczekiwanie na Inkę dłużyło się strasznie, więc któregoś dnia spakowałam kota :D, jego pudełko (transporterek), kuwetę i jedzenie i wyruszyłam do rodzica, który we wczesnym pobycie Szafira u mnie był jego niańką, kiedy ja pracowałam.
Szafir podróż zniósł dobrze - jechaliśmy busem, ale nic mu nie przeszkadzało. Na miejscu szybko się zaaklimatyzował i rozrabiał jak u siebie - łącznie z wchodzeniem na ławę (to moje utrapienie...).
Kilka fotek z wizyty:
|
Jestem czyściutki i gotowy do posiłku :-). |
|
Gdzie ta kawa?! Nudzę się!!! [co widać :D] |
|
Co "mamusia" ze mną robi? Jakoś to zniosę.... :| Nie jestem już dzidziusiem, żeby mnie tak podnosić... Skandal. |
|
|
Wszyscy się cieszą, a ja... niekoniecznie... |
|
Nie będę dawał żadnych buziaków. Nie i koniec i nawet "piękne oczy" nie pomogą ;-). |
W drodze powrotnej było już mniej spokojnie, bowiem kocisko zasnęło w gościach kamiennym snem i obudziło się dopiero w pudełku. W związku z czym nie załatwiło spraw w toalecie i marudziło w busie. Ale dzielnie wytrzymało, a z przystanku lecieliśmy do domu na sygnale :D.
tak było :)
OdpowiedzUsuńHi hi, no przecie prawdę piszę :D.
OdpowiedzUsuńByło rozrywkowo jednym słowem :-)
OdpowiedzUsuńU mnie non stop rozrywki ;-).
Usuń